Poród położnej

13 lipiec 2022

Największym sprzymierzeńcem tego dnia była dla mnie świadomość własnego ciała i położnicza wiedza zaczerpnięta na studiach i sali porodowej.

Końcówka ciąży nie zwiastowała zbliżającego się porodu. Oprócz okropnego bólu całej miednicy nie czułam żadnych dolegliwości bólowych, nie mówiąc już o skurczach przepowiadających. Jak się okazało potem, ten ból całej miednicy to były one-przepowiadające.

Kobieta w ciąży

Termin miałam na niedzielę. Całą spędziłam na podskakiwaniu na piłce gimnastycznej i drażnieniu brodawek. Ostatnie czego chciałam to wywoływanie porodu. Nie jest ono jakieś straszne. Po prostu zamarzył mi się całkowicie fizjologiczny poród. Jeszcze tego samego wieczora napisałam do przyjaciółki ze studiów o jej grafik. A nóż się spotkamy.

,,Będę w poniedziałek na nocy i dopiero w piątek"

Pomyślałam sobie, że z moim szczęściem przyjadę rodzić, jak Ola zejdzie ze zmiany.

Poniedziałek rozpoczął się jak zwykle. Śniadanie, kawa, kanał informacyjny, potem szykowanie obiadu dla mnie i babci męża. On sam był w pracy jakoś daleko. Przy jedzeniu obiadu zaczęłam czuć coś dziwnego. Coś czego do tej pory nie czułam. Dziwne uczucie w macicy. Nie wiedziałam jak wygląda skurcz. Zaczęły się powtarzać. Była 14. Zadzwoniłam do męża, by upewnić się, że już niedługo będzie w domu. Pomyślałam sobie ,,Weź na luz kobieto, przecież to tylko jakieś lekkie przepowiadające".

Zaczęłam odkurzać pokój dla rozluźnienia. Możecie tylko się domyślać jakie było zdziwienie męża, gdy zobaczył mnie, niby rodzącą, z odkurzaczem.

Starałam się czymś zająć. W międzyczasie robiłam domowe zapisy KTG. Wychodziły prawidłowo. Na pierwszych skurczy brak. ,,Wreszcie jakieś przepowiadające się rozpoczęły"-pomyślałam na widok prostej linii odpowiadającej skurczom. Ten dyskomfort mnie uszczęśliwiał, bo czułam, że jednak mój organizm pracuje normalnie.

Kiedy zaczęły być mocniejsze weszłam pod prysznic. O dziwo nie przeszły (co mają w zwyczaju robić przepowiadające). Dogadałam się z koleżanką N z pracy, że przyjedzie i mnie zbada w domu koło 20. Do tego czasu kolejne KTG, ostatnia ciążowa zachcianka (lody Grycan bakaliowe-mniam) i liczenie skurczy.

Koło godziny 20 przyjechała N mnie zbadać. Nic nowego. Rozwarcie, które miałam 2 tygodnie wcześniej nie zmieniło się. Aha, czyli to nie poród. Ustaliliśmy z mężem, że zjemy kolację, zrobię zastrzyk przeciwzakrzepowy (robiłam je codziennie od początku ciąży), obejrzymy jeden odcinek serialu i idziemy spać, bo być może skurcze rozkręcą się w nocy.

Tak też zrobiliśmy. Z małym wyjątkiem. Po obejrzeniu serialu skurcze zaczęły przybierać na sile. Na dworze przymrozek. Wahałam się. Za namową męża powoli zebraliśmy torbę i inne potrzebne rzeczy. Podłączyliśmy TENSa, na którym mogłam obserwować częstotliwość skurczy. Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy do szpitala o północy.

W drodze skurcze były już co 3 minuty. ,,To na pewno poród"-uwierzcie mi, cieszyłam się jak głupia. Pozycja siedząca nie sprzyjała rozluźnieniu. Dziękowałam Bogu, że kupiłam kiedyś TENS na bolesne miesiączki.

Dojeżdżając do szpitala skurcze były tylko co 7 minut. ,,Wygłupiłam się. Co to za położna, że nie potrafi rozróżnić czy to poród czy nie". W szpitalu położna zbadała mnie wewnętrznie i...

NIC. ŻADNYCH ZMIAN.

cdn.